Nie ma Rysi. Przeniosła się za Tęczowy Most. Tymonowa dreptała i dreptała do weterynarzy z rysinym transporterkiem, aż raz wróciła z transporterkiem, ale bez Rysi. Rozmawiać nie chciała, nigdy nie rozmawia o tych, którzy odeszli. Milczy jak zaklęta. Wszyscy wiemy, co się stało, ale też milczymy. Wiem, że to tylko dzięki Rysi mam tu dom na stałe, bo Rysia (kiedy wpadłem do Tymonowej na tyczas) powiedziała: Ja się wyprowadzam, więc nie martw się, masz w prezencie ode mnie moje miejsce. Z tym miejscem to nie do końca prawda. Rysia spała na szafce przy oknie. Miała tam położony ręcznik i żadne z kotów nie śmiało wdepnąć na jej terytorium. Kiedy Rysi zabrakło, miejsce zrobiło się znów niedostępne. Tymonowa zabrała ręcznik, wytarła blat szafki i postawiła wstrętnego boomboxa. Boombox nigdy nie gra, ale strzeże rysinego miejsca. Krecia nadal śpi w swoim koszyku, ja ulokowałem się w łóżku Tymonowej. A Tymonowa nadal milczy. dziś łaskawie pozwoliła mi wspomnieć o Rysi. Śmiesznej burasce, niskopodwoziowej, na kaczych łapakach ze słodkim pyszczki i długaśnymi wąsami.
I jeśli ktoś myśli, że jest nas nadal dwójka - ja i Krecia, to się myli. Znów się zlitowaliśmy, ale o tym, a raczej o "tej" innym razem. Wasz Bolek Niedolek
I jeśli ktoś myśli, że jest nas nadal dwójka - ja i Krecia, to się myli. Znów się zlitowaliśmy, ale o tym, a raczej o "tej" innym razem. Wasz Bolek Niedolek